Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

Kraków 1/2

Siema! Jutro przed nami ostatni dzień rehabilitacji w Krakowie, czas wracać do Lubaczowa, by w poniedziałek rano wstawić się na klinikę reumatologii w Lublinie.. Co do pobytu w Lublinie mamy nadzieje, że uda się szybko i sprawnie zamknąć go w tygodniu czasu, gdyż przedłużyliśmy umowę na mieszkanie w Krakowie celem kontynuowania rehabilitacji. Oczywiście, skoro chcemy tu wrócić to pisać chyba nie trzeba, że jesteśmy bardzo zadowoleni - strasznie nie pasuje nam teraz ta chemia i pobyt w Lublinie, ale cóż - z toczniem żartów nie ma... Dzisiaj się świetnie ćwiczyło, wszystko wychodziło tak jak powinno, tak jak tłukło się to godzinami przez cały lipiec, aż żal wyjeżdżać.... Z drugiej strony...szkoda nie szkoda, w końcu wszędzie dobrze, ale...w domu najlepiej i tak oto Martyna zaliczy 3 dni w domu od dawien dawna :) Wyjeżdzamy z Krakowa naładowani wieloma pozytywnymi bodźcami - widać postępy w rehabilitacji, zwiedziliśmy sporo miejsc, a dodatkowo był to najdłuższy okres b

Urlop, urlop i po urlopie...

Siema! Urlop, urlop i po urlopie - ja wracam do Lubaczowa, do Krakowa zaś przyjeżdża moja mama. Za nami 2 tygodnie rehabilitacji które można okreslić jednym słowem - R-E-W-E-L-A-C-J-A ! Sporo nowych opcji zostało odkrytych w ręce, znacznie zwiększyła się wydolność Martyny i stabilitazja tułowia bo od tego przecież trzeba było zacząć :) Największą gratką ubiegłego tygodnia była pierwsza przejażdzka na rowerze od zachorowania :) Mieliśmy sporo obaw jak ta ręka sobie poradzi, ale po tygodniu ćwiczeń przygotowujących ogarnęła to pięknie !   Każdego dnia robi się coś innego, w rehabilitacji nie ma takiej monotonii, nudy, choć skupiamy się głównie na ręce to codziennie jest coś nowego :) Oczywiście nie samymi ćwiczeniami człowiek żyje dlatego też pozwiedzialiśmy troszkę okolice, oczywiście Rynek i Kazimierz, Kładke o. Bernatka, ale również Auschwitz,Muzeum Lotnictwa Polskiego, Muzeum Narodowe w Krakowie, interaktywna wystawa klocków LEGO a nawet uderzyliłśmy n

Kraków - efekty :)

Siema! Za nami pierwszy tydzień rehabilitacji w Krakowie - całość oceniamy bardzo pozytywnie, choć zdajemy sobie sprawe jak składowy jest to proces - małymi kroczkami, ale tylko w jednym kierunku - do przodu :) Czuć już zmęczenie pod koniec tygodnia, cały tydzień, ok 20h męczących ćwiczeń daje o sobie znac, ale jutro tylko 1,5h i wolna niedziela :) Piątek, piąteczek, piątunio - jak mawia z resztą klasyk - dla nas jest to ostatnio dzień dzielenia tabletek na następny tydzień i takim oto sposobem przedstawiam porcje tabletek którą codziennie i tygodniowo Martyna wciąga "ze smakiem" Oczywiście korzystamy z darmowych przejazdów MPK i jeździmy codziennie tam, gdzie nas MPK wywiezie, dziś dla przykładu było to Krakowskie ZOO :) Bardzo przyjemna podróż, polecam wszystkim którzy mają możliwość, a nie byli jeszcze :) Pozdrawiamyyyyy :)

Dziękuję za zainteresowanie!

Siema! Jestem pod wielkim wrażeniem tego jakim powodzeniem cieszy się w pierwszych dniach istnienia ten blog! Dziękuję Wam wszystkim - tym co włączyli tylko po to by pooglądać zdjęcia, tym którzy zaczęli czytać po czym obcięli się ile tego czytania jest, aż po tych którzy doczytali do końca... :) Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa które otrzymałem po przeczytaniu wiadomości. --- Bieżący wpis publikuje z Krakowa gdzie przebywamy na rehabilitacji prywatnej w ośrodku poleconym przez Beatę - jeszcze raz DZIĘKUJEMY za te namiary - za nami dzień drugi rehabilitacji, a już widać efekty!  Dzięki wpłatom od darczyńcom mieliśmy w ogóle możliwość takiego wyjazdu, dziękujemy studentom z Rzeszowa i Zamościa którzy to w znacznym stopniu sfinansowali ten wyjazd! Długość rehabilitacji będzie zależała od zdrowia Martyny, Jej samopoczucia, wyników toczniowych, ale również, jeśli nie przede wszystkim od finansów. Niestety, nie pomaga nam to, że w ubiegłym tygodniu Martyna zal

Genesis, czyli "pokrótce" jak rodziła się ta historia...

"Siema" Początek.. Nigdy wcześniej nie miałem okazji prowadzić bloga, jednak teraz postanowiłem stworzyć coś jakby na  wzór pamiętnika – długo się za to zabierałem, jednak wcześniej nie było na to kompletnie czasu. Szkoda, ponieważ wieeeele, naprawdę wieeele ważnych detali mogło uciec, jednak teraz chwila skupienia i „mała” retrospekcja… Wszystko zaczęło się w 1 lipca 2014 roku, Martyna uskarżała się na dziwny ból ręki, dziwne mrowienie, cierpnięcie prawej ręki – skoro było tak od rana to wytłumaczyliśmy sobie to tym, że pewnie źle spała i tak już zostało. Stan nie poprawiał się do wieczora, kurczę, długo jakoś to trwa, że ręka jest cały czas ścierpnięta – pomyślałem. Wieczorem postanowiliśmy, że jeśli rano znów się obudzi z takim uczuciem to pójdzie do lekarza i weźmie L4. Rano stan ręki nie poprawił się, w dalszym ciągu występowało to dziwne uczucie którego wcześniej nie miała. Decyzja mogła być tylko jedna – pilnie do lekarza jak tylko zacznie przyjm