Przejdź do głównej zawartości

1 kwietnia - bez psikusa od tętnicy ツ


Siema!
No i przyszedł ten wyczekiwany 1 kwietnia - dzień, którego mimo kiepskiego żartu na Facebooku nie lubię, był dla nas też dniem wizyty w Rzeszowskiej Klinice Serca gdzie każda wizyta wiąże się ze stresem, ponieważ sprawdzamy drożność tętnicy na której wykonywany był zabieg sztucznego rozszerzania czyli stentowania we wrześniu 2014 roku.
Heh...okazało się, że Martyna jest chyba dosyć charakterystycznym pacjentem bo nie musi się nawet specjalnie przedstawiać, dawać dowodu osobistego ani nic z rzeczy wymaganych od innych pacjentów bo Panie z recepcji dokładnie kojarzą tą twarz mimo ze dziennie przewija się tam sporo osób, a kolejki na NFZ wybiegają conajmniej na rok w przód ツ
Jak już trafiliśmy do kolejki to zrozumieliśmy chyba dlaczego - Martyna prawdopodobnie jest najmłodszą pacjentką tej kliniki serca, a średnia wieku dzisiejszej kolejki oscylowała w okolicach 75+ ツ
OK wracam do sedna sprawy - wizyty. 
Udało się nam - nie czekaliśmy długo i już po 15 minutach byliśmy w środku, a tam chwila prawdy...ciemny pokój, ultranowoczesny sprzęt do USG i  słowa doktora...jest dobrze! 
Przepływ jest zachowany, a to najważniejsza informacja, gdyż rozszerzana tętnica nie wiadomo jak zareaguje na ciało obce jakim przecież jest stent - ścieżka przepływu jest dosyć wąska bo wynosi zaledwie 2 milimetry gdzie w niezmienionej chorobowo tętnicy krew śmiga sobie w stosunku do tej chorej jak po autostradzie, czyli po tętnicy o średnicy ok 8 mm, ale to nic - ważne że przepływ jest na całej operowanej długości niezmienny od roku czasu i niech się to nie zmienia, gdyż musimy tego pilnować by nie było powtórki jeśli chodzi o udar niedokrwienny mózgu w przypadku zamknięcia tętnicy doprowadzającej krew do mózgu.
Reasumując - jest dobrze, więc kolejna kontrola wyznaczona jest na 2 września, oby i wtedy wieści były takie same ツ
Po wizycie odwiedziliśmy Empik gdzie znaleźliśmy zdjęcie, które idealnie pasuje do dnia dzisiejszego ツ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cuda się zdarzają 👶 !!!

Siema! Święta, czas rodzinnych spotkań, życzeń i magicznej atmosfery w tym roku jest dla nas czasem jeszcze bardziej wyjątkowym... Od początku choroby lekarze mając do czynienia z młodą parą podkreślali na każdym możliwym momencie, że ciąża przy takim spustoszeniu organizmu i tak zaawansowanej chorobie jest rzeczą niemożliwą, że niestety, ale coś co jest największym marzeniem Tyny czyli rodzicielstwo się nie spełni, a daleko idące marzenia o dzieciach zostaną jedynie w sferze marzeń...badania prowadzone w kierunku tak tocznia jak i zespołu antyfosfolipidowego nie dawały też w sumie większych nadziei, a jednak...ten świąteczny, magiczny czas zaowocował i u nas - więc oficjalnie mogę powiedzieć - T Y N A  J E S T  W  C I Ą Ż Y !!! Po tych słowach cokolwiek bym napisał okaże się banałem, będzie zbędne, ale pamiętajcie - NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE, nawet gdy droga do realizacji marzeń jest bardzo daleka i kręta to pamiętajcie, że co by się nie działo - nie poddawajcie się i bądźcie

Wesele, hej wesele!

Siema! Post powstaje zdecydowanie później niż zwykle ma to miejsce więc jak się domyślam czytacie to dopiero rano wkraczając w ten poniedziałek, ale uwierzcie - nie było kiedy wcześniej usiąść i napisać - dopiero teraz wróciliśmy do Krakowa po weselu, które odbyło się na weekendzie w Sieniawie - fantastyczne miejsce, nie spodziewaliśmy się, że tak wspaniały Pałac jest na wyciągnięcie ręki - no i przede wszystkim, Para Młoda - brat Tyny wraz ze swoją Wybranką życia - to się nie mogło nie udać, było świetnie! Udało się nawet potańczyć, a uwierzcie mi, że Tyna na parkiecie to rzadkość, ale dała rade! Byłem z niej MEGA duuuumny na tym weselu. Chciałem by Tyna czuła się tego dnia jak najlepiej umówiliśmy więc kosmetyczkę, fryzjera, wzięliśmy wszystkie możliwe sukienki z domu by mogła wybrać na miejscu gdy będzie coś nie tak i chyba się udało - rodzina była zachwycona wyglądem Tyny co mocno ją podbudowało  ツ Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy więc musieliśmy wrócić do K

Choroba a wygląd...

Siema! Ostatnio wrzuciłem na fanpage zdjęcie Martyny na którym widać było jak mocno przybrała na wadze przez sterydy w pierwszych miesiącach stosowania, w momentach gdy dawka na porządku dziennym wynosiła 80-100 mg (teraz ich dawka waha się w granicach 8-10 mg)... Zdjęcie z pewnością wielu z Was wprawiło w osłupienie i własnie dlatego chciałbym teraz w tym poście pochylić się nad tym aspektem. Cóż - toczeń sam w sobie z pewnością zmienia wygląd kobiety - zmiany skórne są na tyle wyraźne, że motyl motyla praktycznie zawsze pozna (charakterystyczny rumień na twarzy przypominający motyla). Jednak u Tyny zmiana w wyglądzie na początku nie była wywołana zmianami skórnymi, a konsekwencją przyjmowania olbrzymich dawek sterydów.  W ciągu zaledwie niespełna miesiąca przytyła ponad 15 kilogramów przez co nie czuła się najlepiej, nie tylko przez wygląd, ale i fizycznie gdy przyszło nosić o kilkanaście kilogramów więcej w momencie gdy organizm jest osłabiony... Poniżej prezentuje zdjęc