Siema!
Moi Drodzy, już na wstępie pragnę podziękować za olbrzymie zainteresowanie Fanpagem TynaTRU - Nigdy się nie poddawaj, który to przez dwa tygodnie istnienia skupił 600 osób dla których los Martyny nie jest obojętny - dziękujemy szczególnie tym, którzy udostępnili link i zaprosili swoich znajomych do polubienia fanpage - dziękujemy ツ !
Tematem posta i hasłem przewodnim posta jest docenienie tego co się ma - niestety, często narzekamy, zdecydowanie za często - mam wrażenie, że My jako Naród mamy nadzwyczajny dar do malkontenctwa...
Byłbym hipokrytą pisząc, że ja nigdy nie narzekałem - oczywiście, że narzekałem!
To źle, tamto źle, a ten ma, a tamta ma, dlaczego mi się to nie przytrafia...
Wszystko zmieniło się w momencie gdy Martyna zachorowała - to dzięki Niej zacząłem dostrzegać te małe rzeczy. gesty, wyrazy człowieczeństwa, te rzeczy których żyjąc pędem dnia codziennego tak łatwo nam ulatują...Oczywiście! NIKOMU nie życzę podobnych przejść i perypetii, ale życzę każdemu by zaczął cieszyć się z tych małych rzeczy, ponieważ gdy przestaniemy je dostrzegać to te wielkie też nie będą cieszyć...
Kiedy pytają mnie (bez podtekstów!) o to, jak się czuje Martyna, jak Ona się teraz trzyma najczęściej odpowiadam "źle już było" - pamiętam i chyba nigdy nie zapomnę tego, jak było na początku - te wstępne diagnozy, opinie lekarzy, rokowania...
Gdybym teraz narzekał byłbym , nie zawaham się użyć tego słowa, kompletnym idiotą - to, jak jest teraz Tyna samodzielna należny traktować w ramach cudu - początkowo nic nie zapowiadało, że Martyna będzie w stanie sama pomieszkiwać w Krakowie i poruszać się samodzielnie...
Od dziecka marzyłem o tym, że gdy będę już dorosły to zrobię sobie tatuaż - 8 miesięcy temu to marzenie się spełniło i od września ub. roku na moich żebrach widnieje jakże znamienne dla nas "LOVE YOUR LIFE" - wiem, że nigdy się nie będę wstydzić tego tatuażu, nawet w wieku 80 lat ツ
Zakończę filmem, który już wielu z Was mogło widzieć w sieci chociażby odwiedzając fanpage oraz refleksją od Barbary napisaną w komentarzu pod filmem :
"Ciesz się małymi rzeczami, być może któregoś dnia zdasz sobie sprawę, że były to rzeczy wielkie...."
#LOVEYOURLIFE ! ! !
Witam. Ja też choruję na tocznia układowego. Jestem po dwóch udarach, mam trombofilię, gruczolak przysadki mózgowej, podejrzenie miastenii i aktualnie czekam na zabieg zamknięcia pfo( dot. serca). Mam niedowład i posiłkuję się wózkiem.W lepsze dni śmigam nawet po schodach. Toczeń to ciężka choroba.Optymistyczne podejście do siebie i do życia to znaczna część sukcesu. Trzymam kciuki za Martynę. Za Was. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńDziękuje za kciuki i ciepłe słowo.
Mam nadzieje, ze u Ciebie toczeń się juz wyszalał i więcej dręczyć nie będzie.
Miło zw tu zagladnelas - zapraszamy systematycznie, juz wkrótce pojawi się wpis traktujący o tym jaka role pełni podejście pacjenta do choroby :)