Przejdź do głównej zawartości

Nie bój się zmiany na lepsze...!


Siema!
Ten wpis nie będzie o tym co u Martyny, nie będzie również ani słowa o bieżących wynikach badań, a o tym co jestem Wam dłużny - czyli kontynuacja wpisu "Zmiany, zmiany, zmiany...ツ" 
Jak wiecie w październiku podjąłem decyzję o tym by wyprowadzić się z Lubaczowa i przeprowadzić się do Krakowa - bez pracy, bez mieszkania, bez wiedzy jak będzie dalej, jednak z wielką nadzieją, że ta zmiana wyjdzie mi na dobre mimo niepewności z jaką się żyję u boku nieuleczalnie chorej osoby.
Dziś - po blisko 4 miesiącach od podjęcia tej - bądź co bądź życiowej decyzji, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć - to była bardzo dobra decyzja!
Nie pisze o tym by się pochwalić tym, że szybko znalazłem pracę w Krakowie, lecz po to, by może kogoś z Was pchnąć w kierunku zmian w swoim życiu...
Nie jesteś zadowolony, zadowolona z tego w jakim miejscu jesteś? Czujesz, że żyjesz "byle jak" ? Nie bój się zmiany na lepsze! 
Pamiętam jak się bałem tej zmiany, chyba czysto ludzkim jest czuć lęk przed nieznanym - czułem go często budząc się rano mając tylko jedną myśl w głowie - czy na pewno dam radę? Przecież tylko ja z naszej dwójki pracuje, a za Tyny rentę nie przeżyjemy...
Dziś wiem, że życie składa się z odważnych decyzji - nie należy bać się zmian i iść w zaparte, że nie...to nie może się udać...
Uwierz mi, że może się udać wszystko, jeśli zmienisz swoje podejście i wyjdziesz "z pudełka", wyjdziesz ze swojego negatywnego nastawienia na "NIE", otwórz się - po raz kolejny powtórzę - nie bój się zmiany na lepsze!
Od dłuższej chwili czułem się niekomfortowo w poprzedniej pracy, od dłuższej chwili też męczyłem się będąc z dala od Martyny - jednego dnia spojrzałem w lustro i zostawiłem co miałem w Lubaczowie, a miałem tam wszystko co mogło się wydawać powinno wystarczyć - pracę, znajomych i spokojny byt z dala od miejskiego zgiełku...jednak czegoś brakowało, nie czułem się do końca spokojny tym bardziej, że Martyna cały czas była jakieś 300 kilometrów ode mnie co z pewnością gdzieś z tyłu głowy mocno tkwiło i budziło niepokój...
Jeśli i Ty czujesz się źle w bieżącym położeniu - nie bój się, zrób mocny krok w przód, "wyjdź z pudełka" i staw czoła nowym wyzwaniom - będzie ciężko na początku? Nie bój się, tak ma być...mi też na początku nie było łatwo po przeprowadzce do miejsca gdzie nikogo nie znam, a jedynym punktem orientacyjnym były miejsca znane z drogi na rehabilitację mojej narzeczonej...
Powiedzenie, że każdy z nas jest kowalem własnego losu nie jest tylko pustym, wytartym sloganem - każdy z nas jest autorem własnej książki zwanej "Życie" - nie czujesz się komfortowo w swoim życiu? Zmień je, ja to zrobiłem i teraz mogę powiedzieć - Ż Y J E wiedząc, że wziąłem życie w swoje ręce!
Codziennie budzę się i zasypiam u boku ukochanej kobiety, .w pracy mam wrażenie, że jestem wartościowym pracownikiem w nowym zespole, a przede wszystkim robię to co lubię, a nie to co muszę...
Zawsze miałem problemy z podejmowaniem samodzielnie decyzji, dziś czuje się już o wiele pewniej przez co łatwiej jest mi podejmować nieraz często trudne decyzje.
Życie u boku chorej osoby niesie za sobą wiele wyzwań, nie jest takie oczywiste i "normalne" - na wszystkie decyzje trzeba patrzeć przez pryzmat choroby i wiecie co? Skoro mi się udało - to i Wam się uda! Nie ma innej opcji!
Przeczytałeś od początku do końca? Dzięki!
Kończę przesyłając moc pozytywnej energii - dużo siły wszystkim życzę!



Komentarze

  1. Dziękuję za ten wpis. Ja własnie czuję,że potrzebuję zmiany w moim życiu na lepsze. Twój post mnie w tym uswiadomil jeszcze mocniej. Życie mam tylko jedno. Nikt go za mnie nie przezyje.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadia do każdej zmiany trzeba się przygotować psychicznie - nie podejmuj ważnych decyzji pochopnie, dojrzewaj do tej decyzji by w końcu wziąć głęboki oddech i powiedzieć sobie "tu i teraz" - ja tak zrobiłem, klamka zapadła - żyjemy dalej :)))

      Usuń
  2. Super wpis... Kiedy na początku choroby lekarz powiedział mi: "to niech sie pani przrprowadzi na wies,do domu z ogrodem..." pomyslalam: facet,ale bredzisz... A dzis...mieszkam na wsi (prawie,straszne zad...) w domu z ogrodem... To nie do konca byl moj wybor,ale tsk sie ulozylo i mojemu zdrowiu wyszlo na dobre :) Latem zbieram kwiaty czarnego bzu,jagody,porem grzyby. Robie rozne smakolyki. Kazda decyzja ma swoją cenę. Ale od nas zalezy,czy dostrzeżemy te dobre rzeczy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życie jest pełne zwrotów, sama widzisz - ja studiując nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę mieszkać gdzieś indziej aniżeli w rodzinnym Radymnie, a od tamtego czasu mieszkam już w drugim mieście o którym nawet nie śniłem... ;)
      Każda zmiana jest dobra pod warunkiem, że należycie do niej podejdziemy :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Cuda się zdarzają 👶 !!!

Siema! Święta, czas rodzinnych spotkań, życzeń i magicznej atmosfery w tym roku jest dla nas czasem jeszcze bardziej wyjątkowym... Od początku choroby lekarze mając do czynienia z młodą parą podkreślali na każdym możliwym momencie, że ciąża przy takim spustoszeniu organizmu i tak zaawansowanej chorobie jest rzeczą niemożliwą, że niestety, ale coś co jest największym marzeniem Tyny czyli rodzicielstwo się nie spełni, a daleko idące marzenia o dzieciach zostaną jedynie w sferze marzeń...badania prowadzone w kierunku tak tocznia jak i zespołu antyfosfolipidowego nie dawały też w sumie większych nadziei, a jednak...ten świąteczny, magiczny czas zaowocował i u nas - więc oficjalnie mogę powiedzieć - T Y N A  J E S T  W  C I Ą Ż Y !!! Po tych słowach cokolwiek bym napisał okaże się banałem, będzie zbędne, ale pamiętajcie - NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE, nawet gdy droga do realizacji marzeń jest bardzo daleka i kręta to pamiętajcie, że co by się nie działo - nie poddawajcie się i bądźcie

Wesele, hej wesele!

Siema! Post powstaje zdecydowanie później niż zwykle ma to miejsce więc jak się domyślam czytacie to dopiero rano wkraczając w ten poniedziałek, ale uwierzcie - nie było kiedy wcześniej usiąść i napisać - dopiero teraz wróciliśmy do Krakowa po weselu, które odbyło się na weekendzie w Sieniawie - fantastyczne miejsce, nie spodziewaliśmy się, że tak wspaniały Pałac jest na wyciągnięcie ręki - no i przede wszystkim, Para Młoda - brat Tyny wraz ze swoją Wybranką życia - to się nie mogło nie udać, było świetnie! Udało się nawet potańczyć, a uwierzcie mi, że Tyna na parkiecie to rzadkość, ale dała rade! Byłem z niej MEGA duuuumny na tym weselu. Chciałem by Tyna czuła się tego dnia jak najlepiej umówiliśmy więc kosmetyczkę, fryzjera, wzięliśmy wszystkie możliwe sukienki z domu by mogła wybrać na miejscu gdy będzie coś nie tak i chyba się udało - rodzina była zachwycona wyglądem Tyny co mocno ją podbudowało  ツ Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy więc musieliśmy wrócić do K

Choroba a wygląd...

Siema! Ostatnio wrzuciłem na fanpage zdjęcie Martyny na którym widać było jak mocno przybrała na wadze przez sterydy w pierwszych miesiącach stosowania, w momentach gdy dawka na porządku dziennym wynosiła 80-100 mg (teraz ich dawka waha się w granicach 8-10 mg)... Zdjęcie z pewnością wielu z Was wprawiło w osłupienie i własnie dlatego chciałbym teraz w tym poście pochylić się nad tym aspektem. Cóż - toczeń sam w sobie z pewnością zmienia wygląd kobiety - zmiany skórne są na tyle wyraźne, że motyl motyla praktycznie zawsze pozna (charakterystyczny rumień na twarzy przypominający motyla). Jednak u Tyny zmiana w wyglądzie na początku nie była wywołana zmianami skórnymi, a konsekwencją przyjmowania olbrzymich dawek sterydów.  W ciągu zaledwie niespełna miesiąca przytyła ponad 15 kilogramów przez co nie czuła się najlepiej, nie tylko przez wygląd, ale i fizycznie gdy przyszło nosić o kilkanaście kilogramów więcej w momencie gdy organizm jest osłabiony... Poniżej prezentuje zdjęc