Siema!
W tym tygodniu, a dokładniej to 4 maja Tyna miała zgłosić się na komisję lekarską, która orzeknie czy jest ona niepełnosprawna czy tylko symuluje...
Werdykt nikogo chyba nie zaskoczył gdyż przyznano jej znaczny stopień niepełnosprawności, jednak wcześniej użyte słowo "symuluje" nie było tu użyte przypadkowo.
Siedząc w kolejce człowiek ma czas na dokładne przyglądniecie się oczekującym na swoją kolej petentów i uwierzcie mi - te komisje mimo wszystko mają sens bo pozwalają "wyłapać" tych tak zwanych symulantów.
Przykład? Pewna starsza, ale pełna werwy Pani, która nie usiedziała na miejscu oczekując nerwowo na swoją kolej chodząca tylko tu na schody, tu z nogi na nogę, tam do dystrybutora z wodą w międzyczasie zrywając się ochoczo biegnąc w podskokach by przywitać zapewne dawno widzianą znajomą (tak można odebrać tą reakcję i ożywienie), generalnie kobieta była wszędzie, aż do pewnego momentu...momentu, gdy jej nazwisko było wyczytane przez lekarza orzecznika - w tym momencie jak grom z jasnego nieba w kobieta przełączyła się na tryb "męczennica" czyli w dużym skrócie - głos cieniutki, a noga jakby wraz z wydźwiękiem nazwiska straciła moc napędową przechodząc w tryb oszczędzania gdy musiała ją ciągnąc za sobą aż do momentu gdy zniknęła za zamykającymi się drzwiami...😅
Sytuacja może się wydawać śmieszna jednak w momencie gdy obok nas siedzą osoby ze stwardnieniem rozsianym i inne osoby borykającymi się z innymi chorobami przewlekłymi patrzą na to ze świadomością, że im mogą odmówić przyznania grupy przechodzą dreszcze...
Historie o tym, że ktoś dostał odmowę przyznania grupy mimo wyraźnych przesłanek w tym kierunku zdarzają się i robią olbrzymi problem tym, którzy jej naprawdę potrzebują. Zapewne każdy z Was choć jedną z takich historii kiedyś słyszał...
Historie o tym, że ktoś dostał odmowę przyznania grupy mimo wyraźnych przesłanek w tym kierunku zdarzają się i robią olbrzymi problem tym, którzy jej naprawdę potrzebują. Zapewne każdy z Was choć jedną z takich historii kiedyś słyszał...
Na szczęście lekarz orzecznik nawet bardzo nie musiał Martyny badać, przeglądnął ostatnią kartę wypisową z kliniki, przebadał neurologicznie, spróbował zamienić kilka zdań i wystawił zaświadczenie upoważniające Martynę do przedstawiania się legitymacją osoby niepełnosprawnej w stopniu znacznym.
Po komisji odwiedziliśmy Lubaczów pooddychać świeżym powietrzem i przede wszystkim by odwiedzić rodzinę - Martyna mocno tęskni za babcią, która od lat zastępowała jej mamę dlatego też ja wróciłem sam do Krakowa, a Tyna została w rodzinnych stronach zamieszkując na ten czas u babci. Smutno tu tak samemu bez niej, podobnie jak wtedy gdy wracałem do domu ze szpitali, a ona zostawała w nich sama z tą różnicą, że jednak teraz mam przynajmniej spokojną głowę, że jest w dobrych rękach 👵
Spokojnego wieczoru wszystkim życzę ツ![]()
Komentarze
Prześlij komentarz