Siema!
Minął kolejny tydzień naszego życia - pierwszy od dłuższej chwili wolny od lekarzy, kontroli i wszystkiego co z białym fartuchem związanego, w dalszym ciągu czekamy z niecierpliwością na wizytę w Lublinie gdzie mamy nadzieję rozwieją nasze wątpliwości nad dotychczas stosowanym leczeniem...
Tydzień wolny od lekarzy gdy czas zwalnia skłania do przemyśleń...przemyśleń nad kruchością ludzkiego bytu, nad docenianiem tego co się miało, tego co się ma...
W chwilach rozmyśleń uznałem, że dawno, a może i wcale nie było tu takie wpisu, a chciałbym podzielić się własnymi spostrzeżeniami i tak oto...
Ludzkie życie trwające latami można streścić do jednego dnia...
Budzisz się każdego dnia rano, otwierasz oczy, wszystko nabiera rumieńców, kolorów, rozmachu. Nie do końca ogarniasz co się wokół Ciebie dzieje leniwie wciskając śniadanie. A czy dziecko w pierwszych etapach życia inaczej postrzega świat?
W końcu zbierasz się w sobie energicznie wkraczając z tak zwanego "buta" w nowy dzień - A czy nastolatek, który przechodzi bunt młodzieńczy wkraczajączy w dorosłe życie wygląda inaczej?
Dochodzi południe - jesteś pełen/pełna sił witalnych, realizujesz wcześniej ustalone cele wyznaczając kolejne, które chcesz wdrożyć do końca dnia. A czy nie jest tak z człowiekiem, który wkroczył w dorosłość i życie wymaga od niego więcej i więcej?
Popołudnie, czas na uspokojenie, harmonie....czas na obiad, powrót do domu, zagospodarowanie czasu do wieczora, ale bez napięcia - jak dziś się nie zrobi, to damy rade jutro. A czy tak nie jest na etapie gdy już jesteśmy samodzielni, jesteśmy na swoim i gdyby ktoś miał zapytać Cię o Twój stan odpowiesz "stabilizacja" ?
Wieczór...wszystko hamuje, wiesz, że nie pozostało już zbyt wiele czasu na dokończenie wcześniej zaplanowanych projektów...co prawda możesz to zostawić i do jutra, lecz mimo to chcesz dokończyć wszystko co zacząłeś bo jutro może nie być na to czasu?
Porównanie może i słabe jednak widzę w tym pewną zależność i na tej podstawie po chorobie wyciągnęliśmy pewne wnioski., z którego wysnuć można jeden najważniejszy - przeżyj każdy dzień tak, jak chciałbyś by minęło Twoje życie!
Wykorzystaj każdy dzień do tego by żyć pełnią życia, nie odkładaj niczego na "jutro" bo to może się szybko zmienić, przeżyj każdy dzień jakby miał być Ci tym ostatnim.
Choroba może i dużo zabiera, ale równie dużo daje - perspektywę patrzenia na rzeczywistość, zmienia priorytety - wbrew pozorom my dopiero po chorobie zaczęliśmy brać życie pełnymi garściami - cieszymy się każdym nowym dniem by po otwarciu oczy móc powiedzieć "Kocham Życie!!".
Owszem, są dni trudne, nie zawsze człowiek wchodzi w nowy dzień z tak zwanym "bananem" na twarzy, jednak i takie dni muszą być - kwestia tylko tego by było ich w naszym życiu jak najmniej!
Domyślam się, że wiele z osób czytających ten post nie zrozumie jego przesłania chociażby z tego powodu, że nie potrafię opisać słowami tych zmian jakie w nas zaszły jednak wierze, że znajdzie się kilka osób, które zrozumieją porównanie życia do dnia...
Jutro poniedziałek - dla wielu być może najbardziej znienawidzony dzień tygodnia - spójrz na niego jednak z innej strony - przed Tobą kolejny tydzień do wykorzystania swojego potencjału!
Duuuuużo sił KAŻDEGO dnia!
Ja tam zrozumiałam :) i o tym samym muślałam po naszym wczorajszym spotkaniu. A czy to zdjęcie nie zostało przypadkiem zrobione na podkarpaciu? :))
OdpowiedzUsuńA przypadkiem własnie było :)
UsuńNajlepsze niebo w Podkarpaciu #Zarębki !