Siema!
Jak wiecie z poprzedniego wpisu w tym tygodniu byliśmy w Zielonej Górze na kontroli w poradni genetycznej gdzie miały zostać podjęte dalsze działania by zahamować i do końca zdiagnozować - potwierdzić lub zaprzeczyć poprzednim doniesieniom medyków.
Dotychczas mieliśmy dwie skrajne opinie - 1) wzrok zniszczyły leki, 2) przypałętała się kolejna choroba jaką jest retinopatia barwnikowa siatkówki, której w żaden sposób nie wywołują leki.
Lekarze diagności zalecili wizytę u genetyka by i ten spoglądnął na to "z zewnątrz" z wykluczeniem jednej z dwóch diagnoz i przeprowadził badania w kierunku podłoża genetycznego takiego stanu rzeczy.
No i wykluczył...nie jest to ani po lekach, ani nie jest to tak pewna wcześniej choroba zwyrodnieniowa siatkówki.
Lekarz podsumował to wszystko co porobiło się ze wzrokiem i samodzielnością Martyny krótkim - to tylko toczeń, twierdząc, że przy obecnym stanie Martyny jest to najlepsza możliwa dla nas diagnoza. Odrzucił hipotezę jakoby te problemy ze wzrokiem wynikały z choroby siatkówki, a jest to wynikiem zaawansowanej choroby autoimmunologicznej, która w swoim przebiegu zżarła wzrok Tyny co jest niestety, ale nieodwracalne.
Przejechaliśmy w dwie strony blisko 1000 kilometrów by usłyszeć coś co miało być dla nas dobrą wiadomością, a jednak zbiło z pantałyku...
Mieliśmy chyba zbyt duże nadzieje na to, że wizyta w gabinecie Autorytetu obecnej medycyny przyniesie spektakularny sukces, który da nowe nadzieje, że tą utratę wzroku da się zatrzymać, a po cichu licząc, że wdroży jakieś działania celem poprawy tej jakości widzenia.
Za tydzień jedziemy do kliniki w Lublinie, znów zrobimy ponad 700 kilometrów z nadzieją, że na oddziale chorób autoimmunologicznych znajdą jeszcze jakieś rozwiązanie bo przecież...to tylko toczeń...
witam,dopiero zawitałem na tego bloga,nie jestem związany z medycyna ale interesuje się szeroko pojętą toksykologią metali,ciekawi mnie czy zatrucie metalami może wywołać tocznia,w tym kontekście np interesuje mnie czy osoby które chorują mają amalgamaty lub je usunęły bez zabezpieczeń,czy była możliwość narażenia na rtęć ze szczepionki np.przeciw tężcowej a może narażenie na rtęć z rozbitego termometru,wiem że wykrycie rtęci jest bardzo trudne dlatego ważniejszy jest fakt narażenia na nią w przeszłości i to nawet dość odległej od zachorowania.Czy ktoś podjął się chelatacji np. protokołem Cutlera i dzięki temu wyleczył sie z tocznia ? czekam na opinie pozdrawiam (wdomeko@wp.pl)
OdpowiedzUsuń