Siema!
Za nami intensywne 3 tygodnie poszukiwań, badań i szukania najlepszych rozwiązań dla obecnego stanu zdrowia Tyny. W tym okresie można by powiedzieć, że zamieszkaliśmy troszkę w Katowicach gdzie objęci naprawdę fantastyczną opieką Pani Doktor której będziemy chyba dozgonnie wdzięczni wykonaliśmy wszelkie niezbędne badania w przeciągu 2 tygodni - w tym tygodniu pozostało już tylko ostatnie badanie do którego potrzebowaliśmy zaświadczeń od lekarzy innych specjalizacji o braku przeciwwskazań.
Badanie ma już być już tylko ocenić aktywność zmian gdyż dotychczas otrzymane wyniki dają już odpowiedź na najważniejsze pytanie i...tu łamie się głoś - lekkie rozczarowanie.
Niestety potwierdziła się pierwsza postawiona w Krakowie diagnoza mówiąca o wyniszczającym działaniu leków na siatkówkę Martyny...
Niestety chyba za bardzo zaufaliśmy Lubelskiej szkole okulistyki gdzie absolutnie odrzucono tą teorię kierując nas w stronę retinopatii barwnikowej siatkówki - z dwóch diagnoz dwie zostały obalone w ciągu roku źle prowadzonego leczenia.
Dlaczego źle? Otóż dlatego, że przez ten cały rok Tyna cały czas przyjmowała szkodliwy lek, który w opinii okulistów z Lublina nie mógł w ten sposób szkodzić oczom...
Nie mamy do nich żalu, to była też nasze decyzja by im zaufać, a że Tyna jest naprawdę skomplikowanym przypadkiem ryzyko błędu jest znacznie wyższe...
Niestety w wyniku ciągłego przyjmowania szkodliwego Plaquenilu dziś Tyna ma doszczętnie zniszczoną siatkówkę, której jak to lekarze uznali została już tylko resztka co prowadzić będzie do coraz większej patologii narządu wzroku...
Problem tu niestety polega na tym, że nie możemy już nic, a nic zrobić - siatkówka się nie regeneruje, jakiekolwiek zainteresowanie komórkami macierzystymi w przypadku Martyny jest całkowicie wykluczone, a prowadzone leczenie na jednostkę podstawową choroby jaką jest toczeń z innymi znajomymi z pewnością nie będzie sprzyjał narządowi wzroku jedynie dalej go pogarszając.
Problem też polega na tym, że musieliśmy odstawić lek, który całkiem fajnie kontrolował chorobę, ale uszkadzał wzrok - taki troszkę tragiczny wybór - cieszyć się w miarę opanowanym toczniem i stracić wzrok czy też odstawić go i czekać gdzie teraz wredne wilczysko uderzy i z jaką siłą...
Nie ukrywamy, że jesteśmy "troszkę" podłamani ostatnimi doniesieniami od lekarzy, przecież robimy wszystko co się da, a...na końcu i tak nie ma pozytywnego finału...
Od tego tygodnia wdrożyliśmy już nowe leczenie, czekamy na dalsze wyniki celem ustalenia co można jeszcze uszkodzić, a czego już absolutnie nie można ruszać gdyż w tym wypadku jest to leczenie na zasadzie wyboru na czym nam mniej zależy...
Czeka nas mała rewolucja o której będę Was informował możliwie na bieżąco.
Potrzebujemy jednak w tym tygodniu troszkę odpoczynku więc jedziemy wraz z moimi rodzicami na krótki, można powiedzieć że weekendowy wyjazd podładować akumulatory by kolejny tydzień zacząć silniejsi.
Oczywiście w dalszym ciągu robimy swoje - do przodu i nie poddajemy się - źle już przecież było ツ
Potrzebujemy jednak w tym tygodniu troszkę odpoczynku więc jedziemy wraz z moimi rodzicami na krótki, można powiedzieć że weekendowy wyjazd podładować akumulatory by kolejny tydzień zacząć silniejsi.
Oczywiście w dalszym ciągu robimy swoje - do przodu i nie poddajemy się - źle już przecież było ツ
Na końcu raz jeszcze dziękuję w imieniu swoim jak i Tyny o wszelkie podesłane kontakty do lekarzy, specjalistów.
Dzięki Wam mamy siły by walczyć! Dziękujemy!
Komentarze
Prześlij komentarz