Siema!
Dziś post inny niż poprzednie, bardziej refleksyjny bo ileż można pisać o szpitalach i lekarzach...no dobra, o nich też będzie, ale to na końcu!
Dziś chciałbym skupić się nad bardzo ciekawym zjawiskiem z którym niestety, ale spotykamy się bardzo często i jest to nazwijmy to delikatnie...lekko denerwuje, a wiemy, że z pewnością nie jesteśmy z tym sami.
Korzystając z usług świadczeń medycznych najczęściej "obracamy" się w kręgu osób starszych od nas, często dużo starszych, to fakt, ALE...ale na miłość Boską - M Ł O D Z I też chorują!
Jednym z plusów bycia osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym jest możliwość korzystania z wizyt lekarskich w poradniach gdzie taki pacjent oznaczony jest priorytetem (przed kolejką). - tak jest np. w klinice okulistyki w Katowicach gdzie ostatnio jak możecie wiedzieć jesteśmy stałymi gośćmi i to właśnie tam spotkała nas po raz kolejny przykra sytuacja w związku z tym, że chorować mogą wyłącznie osoby starsze, a co "gówniara" może mieć nie tak ze wzrokiem, "pewnie od komputerów", "sama sobie winna" i wiele innych wymownych spojrzeń w naszym kierunku gdy prowadzę Tynę pomiędzy pacjentami..."gówniarze no!"
O ile trzeba mieć sporą dozę zrozumienia dla ludzi starszej daty to proszę wybaczcie, ale nic nie jest mi w stanie wytłumaczyć środowiska medycznego, które...a z resztą, czytajcie dalej...
Sytuacja dzieje się w laboratorium gdzie chodzimy dość systematycznie badać krew, mocz i robić próby wątrobowe by trzymać rękę na pulsie (osoby chorujący na podobne zespoły wiedzą o czym mowa, kto nie wie musi uwierzyć - trzeba) i tu kolejne zdziwienie - kwestionowanie przez laborantkę słuszność wykonywania badań częściej aniżeli raz na rok, a niektóre nawet dwa co skończyło się tym, że w laboratorium w przeciągu 5 sekund "zagubiono" stałe skierowanie na badania wystawione przez lekarza rodzinnego. Finał tej historii był dosyć nazwijmy to "gorący" gdyż dowiedziawszy się w którym pokoju przyjmuje obecnie lekarz rodzinny Tyny wparowałem do niego z prośbą o pomoc w laboratorium gdzie odmówiono wykonania badań pod pretekstem nie posiadania żadnego stałego skierowania. O dziwo po interwencji lekarza rodzinnego wcześniej zaginione skierowanie wypisane przez Panią doktor doznało cudownego odnalezienia w dokumentach Martyny w wyniku czego chciała czy nie chciała, ale "przesympatyczna" laborantka wraz z zaciskaniem zębów musiała zacisnąć opaskę w okolicach żył przed wkuciem i cyk...Tyna górą!
Kurcze, nie są to jakieś wyalienowane przypadki i nie jest też tak, że dwie ww. sytuacje miały miejsce w bliskim odstępie czasu więc piszę tego posta pod wpływem impulsu - to jest niestety, ale szara rzeczywistość dlatego też postanowiłem w końcu o tym napisać.
Wierze w grupę docelową, która czyta tego bloga i nie martwię się tym, że nie wiecie o czym mowa ponieważ wiem, że wszyscy dobrnąwszy do tego miejsca tekstu wiedzą ile Tyna już przeszła i co tak naprawdę przed nią jeszcze, a wiemy że droga jeszcze bardzo długa i progi zwalniające będą raz po raz przeplatały się z dziurami...
Fajną kampanią, którą cenię i chwalę na każdym kroku jest akcja społeczna "Reumatyzm Ma Młodą Twarz" - dotyczy ona młodych reumatyków, których problemy chorobowe mogą być kojarzone wyłącznie z osobami starszymi, ale w tym poście chce nie tylko o reumatykach, a o wszystkich młodych chorych gdyż myślę, że problem ten dotyczy niemalże każdej jednostki chorobowej gdyż w opinii publicznej choroba = osoba starsza, a jak młoda to już tylko ekstremalnie ciężki nowotwór, którego przedstawiać nie trzeba.
Wierzcie lub nie, ale osoby młode po których być może nie zawsze widać chorobę gdyby tylko mogły ten piękny czas młodości wolałyby wykorzystać w inny sposób aniżeli pukanie od drzwi do drzwi w poszukiwaniu pomocy, wierzcie lub nie, ale 30 latka nie wpisze sobie w CV ilości wykonania badań, a ich po prostu potrzebuje niejednokrotnie do podjęcia decyzji o ważnych zmianach w leczeniu.
Ten wpis na jakimś marnym blogu nic nie zmieni, kijem Wisły nie zawrócę jednak wierze, że trafi on do choć jednej osoby, która pochyli się nad tym problemem i zastanowi się raz jeszcze nad tym zagadnieniem stojąc w kolejce do lekarza i obserwując fakt, jak "pomiatani" mogą być młodzi chorzy...
Tego bloga czyta sporo osób zmagających się z podobnymi problemami co i Tyna bo mimo jej (moim zdaniem) ciekawej historii chorobowej jak na 5 lat chorowania nie jest to przypadek jakiś jednostkowy, toczeń wraz z cała ferajną chorób towarzyszących dotyka nie tylko jej, ale całej rzeszy młodych ludzi. Wiedzcie, że jesteśmy z Wami i jak mało kto rozumiemy z czym musicie się zmagaćツ Rozpisałem się, a tak naprawdę czuję, że w dalszym ciągu nie napisałem tego co chciałem bo ciężko jest czasami uczucia ubrać w słowa jednak wierze, że pomiędzy tymi słowami wyłapaliście sens wpisu ツ
Tego bloga czyta sporo osób zmagających się z podobnymi problemami co i Tyna bo mimo jej (moim zdaniem) ciekawej historii chorobowej jak na 5 lat chorowania nie jest to przypadek jakiś jednostkowy, toczeń wraz z cała ferajną chorób towarzyszących dotyka nie tylko jej, ale całej rzeszy młodych ludzi. Wiedzcie, że jesteśmy z Wami i jak mało kto rozumiemy z czym musicie się zmagaćツ Rozpisałem się, a tak naprawdę czuję, że w dalszym ciągu nie napisałem tego co chciałem bo ciężko jest czasami uczucia ubrać w słowa jednak wierze, że pomiędzy tymi słowami wyłapaliście sens wpisu ツ
Na wstępie mówiłem o szpitalu więc tytułem puenty nawiązuje do wstępu - posta tego piszę pakując się na wyjazd do szpitala we Wrocławiu gdzie jeszcze nie byliśmy, a prowadząca Martynę immunolog pokierowała celem kolejnej konsultacji okulistycznej z nadzieją, że może tam zahamują tą galopującą utratę wzroku.
Na oddział wstawić się mamy w poniedziałek pomiędzy godziną 7 a 8 rano więc postanowiliśmy wynająć jakiś pokój w hostelu blisko szpitala by nie spóźnić się na od dawna planowaną wizytę.
Trzymajcie kciuki by doniesienia od specjalistów z Wrocławia pozwoliły na nowo rozbudzić nadzieję dla narządu wzroku Tyny!
Trzymajcie kciuki by doniesienia od specjalistów z Wrocławia pozwoliły na nowo rozbudzić nadzieję dla narządu wzroku Tyny!
Komentarze
Prześlij komentarz