Przejdź do głównej zawartości

ZUS czyli wehikuł czasu.



Siema!
Dziś chciałem raz jeszcze wrócić do czegoś co obiecałem Wam krótkim postem w mediach społecznościowych, a mianowicie szerszą relacją z komisji lekarskiej, którą w ubiegłym tygodniu Tyna odbyła w Rzeszowie, ale zanim to zrobiłem chciałem raz jeszcze zobaczyć co pisałem po poprzedniej komisji i Was również do tego zachęcam - kliknij TUTAJ by włączyć ten wpis, a później wróć tutaj by kontynuować... ツ
.
.
.
Ok, jesteśmy z powrotem i już tłumaczę dlaczego nakłaniałem do odpalenia poprzedniego wpisu - otóż...wspomniana wcześniej Pani orzecznik i tym razem orzekała Tynową zdolność do pracy ツ 
W zasadzie to zadziwiające jest to jak pojęcie czasu w ZUSie - tym razem przyznano Tynie rentę na 4 najbliższe lata z perspektywą jej dalszego wyzdrowienia, a Pani orzecznik mimo upływu dalszych lat dalej orzeka innych zdolność do pracy gdzie wcześniej pisałem o tym iż sama taką komisję przechodzić powinna ツ
Pierwszy raz nie zostałem wyproszony z komisji i mogłem zostać z Martyną co pozwoliło mi jeszcze lepiej zrozumieć jak to wygląda w środku. Przeglądnięcie kart, podważenie niejednego autorytetu, własne zadziwiające wnioski i werdykt ostemplowany pieczątką "lekarz orzecznik" - 4 lata.
Jesteśmy zadowoleni gdyż znając różne perypetie osób, które spotykały się z odmową taki stempel może cieszyć jakkolwiek szczerze powiedziawszy nie wiem czego Pani doktor oczekuje w przełomie tych czterech lat - jeśli wyzdrowienia to bardzo proszę, biorę w ciemno ツ
Apropos upływu lat to za chwilkę koniec roku i święta Bożego Narodzenia, które po raz pierwszy od w życiu spędzimy wyłącznie z rodziną Martyny, ale o tym może później ponieważ część tych świąt jest sama w sobie niespodzianką...ツ
Styczeń zapowiada nam się intensywnie - wizyta w Rzeszowie, Lublinie, wydarzenie charytatywne w Lubaczowie, ale o tym wszystkim będziecie mogli się dowiedzieć na bieżąco z bloga na którym w miarę możliwości będę starać się wszystko opisywać ツ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cuda się zdarzają 👶 !!!

Siema! Święta, czas rodzinnych spotkań, życzeń i magicznej atmosfery w tym roku jest dla nas czasem jeszcze bardziej wyjątkowym... Od początku choroby lekarze mając do czynienia z młodą parą podkreślali na każdym możliwym momencie, że ciąża przy takim spustoszeniu organizmu i tak zaawansowanej chorobie jest rzeczą niemożliwą, że niestety, ale coś co jest największym marzeniem Tyny czyli rodzicielstwo się nie spełni, a daleko idące marzenia o dzieciach zostaną jedynie w sferze marzeń...badania prowadzone w kierunku tak tocznia jak i zespołu antyfosfolipidowego nie dawały też w sumie większych nadziei, a jednak...ten świąteczny, magiczny czas zaowocował i u nas - więc oficjalnie mogę powiedzieć - T Y N A  J E S T  W  C I Ą Ż Y !!! Po tych słowach cokolwiek bym napisał okaże się banałem, będzie zbędne, ale pamiętajcie - NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE, nawet gdy droga do realizacji marzeń jest bardzo daleka i kręta to pamiętajcie, że co by się nie działo - nie poddawajcie się i bądźcie

Wesele, hej wesele!

Siema! Post powstaje zdecydowanie później niż zwykle ma to miejsce więc jak się domyślam czytacie to dopiero rano wkraczając w ten poniedziałek, ale uwierzcie - nie było kiedy wcześniej usiąść i napisać - dopiero teraz wróciliśmy do Krakowa po weselu, które odbyło się na weekendzie w Sieniawie - fantastyczne miejsce, nie spodziewaliśmy się, że tak wspaniały Pałac jest na wyciągnięcie ręki - no i przede wszystkim, Para Młoda - brat Tyny wraz ze swoją Wybranką życia - to się nie mogło nie udać, było świetnie! Udało się nawet potańczyć, a uwierzcie mi, że Tyna na parkiecie to rzadkość, ale dała rade! Byłem z niej MEGA duuuumny na tym weselu. Chciałem by Tyna czuła się tego dnia jak najlepiej umówiliśmy więc kosmetyczkę, fryzjera, wzięliśmy wszystkie możliwe sukienki z domu by mogła wybrać na miejscu gdy będzie coś nie tak i chyba się udało - rodzina była zachwycona wyglądem Tyny co mocno ją podbudowało  ツ Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy więc musieliśmy wrócić do K

Choroba a wygląd...

Siema! Ostatnio wrzuciłem na fanpage zdjęcie Martyny na którym widać było jak mocno przybrała na wadze przez sterydy w pierwszych miesiącach stosowania, w momentach gdy dawka na porządku dziennym wynosiła 80-100 mg (teraz ich dawka waha się w granicach 8-10 mg)... Zdjęcie z pewnością wielu z Was wprawiło w osłupienie i własnie dlatego chciałbym teraz w tym poście pochylić się nad tym aspektem. Cóż - toczeń sam w sobie z pewnością zmienia wygląd kobiety - zmiany skórne są na tyle wyraźne, że motyl motyla praktycznie zawsze pozna (charakterystyczny rumień na twarzy przypominający motyla). Jednak u Tyny zmiana w wyglądzie na początku nie była wywołana zmianami skórnymi, a konsekwencją przyjmowania olbrzymich dawek sterydów.  W ciągu zaledwie niespełna miesiąca przytyła ponad 15 kilogramów przez co nie czuła się najlepiej, nie tylko przez wygląd, ale i fizycznie gdy przyszło nosić o kilkanaście kilogramów więcej w momencie gdy organizm jest osłabiony... Poniżej prezentuje zdjęc