Przejdź do głównej zawartości

Ciąża w czasie pandemii COVID-19.

 Siema!
O kurcze, jak tak patrze na ostatnią systematyczność postów to pewnie wielu z Was zapomniało o istnieniu tego bloga, a ten wpis będzie dla nich zaskoczeniem - tych którym mogło ich brakować mam do przekazania krótki komunikat - nie, nie zawiesiłem jego działalności jedynie zmniejszyłem jego intensyfikacje w związku z mało elastyczną dobą ツ
Cały czas przewijają mi się tematy o których chciałbym napisać, ale uwierzcie, że często po całych dniach na pełnych obrotach wieczorem gdy maluch już śpi jest tyle rzeczy do nadrobienia lub po prostu nie ma się już chęci nawet komputera odpalać...rodzice zrozumieją jak to jest przy blisko 5 miesięcznym szkrabie ツ
Temat o którym chce napisać jednak zrodził się jeszcze przed Kubusiem - ciąża w okresie pandemii.
O samej ciąży dowiedzieliśmy się 1 kwietnia ubiegłego roku, o śmiesznych okolicznościach mogliście przeczytać już w mediach społecznościowych (jeśli jeszcze nie obserwujesz to zapraszam na Facebooka klikając tutaj), ale nie o dacie tu mowa, a o czasie - jak pamiętacie rok temu o tej porze w Polsce rozkręcona została już pandemiczna atmosfera na maksa, a my siedząc w domu słuchaliśmy i oglądaliśmy wszystko by być na bieżąco gdyż wiedzieliśmy, że przed nami ciężkie wyzwanie czyli ciąża i rozwiązanie w tym trudnym czasie.
Początki to reorganizacje szpitali - poradnia ginekologiczna raz po raz przerzucana była pomiędzy blokami szpitala -w zasadzie za każdym razem gdy przyjeżdżaliśmy zastanawialiśmy się gdzie mamy zaparkować by było możliwie blisko dla niepełnosprawnej, ciężarnej mamy. To nie był jednak żaden problem przy tym, że w trakcie wizyt szpital zakazał obecności osób towarzyszących - niemal za każdym razem musiałem tłumaczyć sytuację z Tyną i jej problemami z chodzeniem, niedowidzeniem i potrzebą asysty - na szczęście za każdym razem udawało się wejść razem co praktycznie za każdym razem kończyło się z wrogo nastawionymi pacjentkami strzelających oczami w naszym kierunku, aaaaale nie o tym, nie o tym - po wejściu do szpitala musieliśmy za każdym razem uzupełniać ankietę związaną z pandemią, pomiar temperatury, dezynfekcja rąk - teraz jesteśmy już do tego przyzwyczajeni (ba - co raz lżej mam wrażenie podchodzimy do dezynfekcji rąk aniżeli przed rokiem gdzie i my obsesyjnie oblewaliśmy się można powiedzieć płynami do dezynfekcji), że zapewne nawet nie zauważysz tej rutyny.
Całe szczęście początek ciąży przebiegał spokojnie i nie wymagał dodatkowych wizyt, konsultacji, badań czy telefonów - dodzwonienie się w tym czasie (niestety sytuacja nie zmienia się do teraz) gdziekolwiek graniczy z cudem.
Początek jak i cały drugi trymestr przebiegał w stosunkowo "normalnych" czasach kiedy obostrzenia zostały poluzowane, a wirus jakby pojechał na wakacje - niestety przyszła jesień i wrócił do nas wraz z nadejściem trzeciego trymestru i rozwiązaniem w okresie tej tak zwanej "drugiej fali".
Same wizyty kontrolne to dosłownie kopiuj-wklej tego co działo się na początku, wizyty bez osób towarzyszących, ankiety, pomiary temperatury, spojrzenia zazdrosnych kobiet więc przejdźmy szybko do punktu kulminacyjnego - rozwiązania.
To w związku ze skomplikowanym przypadkiem jakim jest Tyna już na początku ciąży odrzucono pomysły by rodziła siłami natury zatem termin porodu znaliśmy dokładnie kilka tygodni przed finałem (co nie zmienia faktu, że jak już znaliśmy termin to i tak siedzieliśmy jak na szpilkach gdyby się jednak wcześniej chciało zacząć ツ ).
Wieczór przed wyjazdem do szpitala zrobiliśmy jeszcze ostatnie zdjęcie z brzuszkiem, które załączam poniżej:
No i tu zaczęły się schody i ściana, tym razem już nie do przejścia - przyjechaliśmy na oddział, udało się położyć walizkę na rejestracji, uzupełnić dokumenty i...zostałem wyproszony bo jest pandemia i mężczyźni nie mogą tu przebywać...fakt, rzucałem się w oczy na tle kobiet, ale szkoda, że nie mogłem choćby odprowadzić Martyny pod oddział, dać tego ostatniego ciumka w brzuszek, ot tak mnie po prostu wygonili ze szpitala jak intruza, no ale nie stawiałem się - rozumiem zagrożenie więc po prostu wyszedłem i chyba dopiero wtedy po drodze do auta dotarło do mnie, że to JUUŻ :O !
Jak się można domyśleć w tym czasie nie było możliwości żadnych odwiedzin w związku z czym jedynym źródłem informacji dla mnie była Tyna i nie zapomnę chyba nigdy tego stresu jaki przeżywałem od telefonu oznajmiającego "OK JADĘ!" do momentu informacji, że już po wszystkim - w tym czasie zdążyłem przystrzyc wszystkie róże na ogródku i ogarniając wszystko co możliwe na ogrodzie przed zimą nerwowo tuptając z kąta w kąt ツ
Na szczęście trafiliśmy na wspaniałego profesora, który doprowadził tą ciąże do końca (kto uważnie śledzi historie Martyny pamięta o przypadku rezygnacji lekarza prowadzącego ciążę do 32 tygodnia) i odbierał poród - to on mnie poinformował o tym, że cała operacja zakończyła się sukcesem i mam pięknego, dziesięciopunktowego synka jednocześnie organizując wspaniałą sesję zdjęciową dla mnie wykonaną przez jedną z pielęgniarek, jedno z tych zdjęć mogliście też widzieć gdy informowałem Was o tym, że już po wszystkim ツ
W związku z brakiem odwiedzin Kubusia mogłem zobaczyć na żywo dopiero w momencie odbierania małżonki ze szpitala - tu na szczęście z pomocą przyszła kolejna Pani doktor, która w związku z przedłużającym się pobytem mojej Wojowniczki na oddziale (tak ona jak i maluch wymagali dodatkowych badań) miała to serce i w weekend kiedy było luźniej przemyciła mnie pod drzwi oddziału gdzie wyprowadziła moje Maleństwo <3 Szczerze powiedziawszy niewiele pamiętam z tego jak go zobaczyłem bo byłem w takim szoku, że chyba aż się bałem dobrze zaglądnąć dokładniej do tego zawiniątka ツ
W zasadzie to tu się kończy wymienianie przyjaznego personelu, ale jak znajdę chwilkę jak tego wieczoru, a właściwie to już nocy to rozwinę temat bardziej...
Reasumując - ciąża w pandemii nie jest niczym strasznym, oddziały ginekologii działają praktycznie normalnie - co więcej czeka młode mamy to test na COVID wykonywany przed samym porodem i brak odwiedzin choć jak dowiedzieliśmy się od innych rodzących w tym czasie nie musi być to regułą bo w prywatnym szpitalu mieli możliwość odwiedzin po narodzinach w bliskich do normalności warunkach.
Wspomniałem o teście na C-19, a co gdyby mama była pozytywna? Lekarz nas uspokoił - przy samym porodzie nie zmienia się wiele nic poza strojem personelu odbierającego poród, który w pełnym kombinezonowym umundurowaniem.
Jeśli zastanawiasz się nad dzieckiem, ale boisz się w niej chodzić w okresie pandemii odrzuć strach - dasz rade!
Jeśli jesteś już w ciąży i czytasz to przed rozwiązaniem - dowiedz się jakie warunki nazwijmy to "socjalne" panują na Twoim oddziale i nie stresuj się - będzie na pewno dobrze!
Jeśli jesteś już na ostatniej prostej i odliczasz tygodnie wiedz, że jesteś szczęściarą - wkrótce urodzisz najmniejszy, nowo powstały cud świata ツ
A jeśli nic z powyższych to i dotarłaś bądź dotarłeś do tego momentu bez przewijania to bardzo Ci dziękuję za to, że zostałeś z nami do końca!



Komentarze

  1. Jeśli ktoś z was szykuje wyprawkę to powinien znać sklep https://www.nanobebe.pl/ oni oferują mnóstwo sprawdzonych i bezpiecznych a także innowacyjnych akcesoriów i gadżetów dla niemowlaków. Zobaczcie koniecznie bo to świetny sklep i dobre oferty.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Cuda się zdarzają 👶 !!!

Siema! Święta, czas rodzinnych spotkań, życzeń i magicznej atmosfery w tym roku jest dla nas czasem jeszcze bardziej wyjątkowym... Od początku choroby lekarze mając do czynienia z młodą parą podkreślali na każdym możliwym momencie, że ciąża przy takim spustoszeniu organizmu i tak zaawansowanej chorobie jest rzeczą niemożliwą, że niestety, ale coś co jest największym marzeniem Tyny czyli rodzicielstwo się nie spełni, a daleko idące marzenia o dzieciach zostaną jedynie w sferze marzeń...badania prowadzone w kierunku tak tocznia jak i zespołu antyfosfolipidowego nie dawały też w sumie większych nadziei, a jednak...ten świąteczny, magiczny czas zaowocował i u nas - więc oficjalnie mogę powiedzieć - T Y N A  J E S T  W  C I Ą Ż Y !!! Po tych słowach cokolwiek bym napisał okaże się banałem, będzie zbędne, ale pamiętajcie - NIGDY SIĘ NIE PODDAWAJCIE, nawet gdy droga do realizacji marzeń jest bardzo daleka i kręta to pamiętajcie, że co by się nie działo - nie poddawajcie się i bądźcie

Wesele, hej wesele!

Siema! Post powstaje zdecydowanie później niż zwykle ma to miejsce więc jak się domyślam czytacie to dopiero rano wkraczając w ten poniedziałek, ale uwierzcie - nie było kiedy wcześniej usiąść i napisać - dopiero teraz wróciliśmy do Krakowa po weselu, które odbyło się na weekendzie w Sieniawie - fantastyczne miejsce, nie spodziewaliśmy się, że tak wspaniały Pałac jest na wyciągnięcie ręki - no i przede wszystkim, Para Młoda - brat Tyny wraz ze swoją Wybranką życia - to się nie mogło nie udać, było świetnie! Udało się nawet potańczyć, a uwierzcie mi, że Tyna na parkiecie to rzadkość, ale dała rade! Byłem z niej MEGA duuuumny na tym weselu. Chciałem by Tyna czuła się tego dnia jak najlepiej umówiliśmy więc kosmetyczkę, fryzjera, wzięliśmy wszystkie możliwe sukienki z domu by mogła wybrać na miejscu gdy będzie coś nie tak i chyba się udało - rodzina była zachwycona wyglądem Tyny co mocno ją podbudowało  ツ Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy więc musieliśmy wrócić do K

Choroba a wygląd...

Siema! Ostatnio wrzuciłem na fanpage zdjęcie Martyny na którym widać było jak mocno przybrała na wadze przez sterydy w pierwszych miesiącach stosowania, w momentach gdy dawka na porządku dziennym wynosiła 80-100 mg (teraz ich dawka waha się w granicach 8-10 mg)... Zdjęcie z pewnością wielu z Was wprawiło w osłupienie i własnie dlatego chciałbym teraz w tym poście pochylić się nad tym aspektem. Cóż - toczeń sam w sobie z pewnością zmienia wygląd kobiety - zmiany skórne są na tyle wyraźne, że motyl motyla praktycznie zawsze pozna (charakterystyczny rumień na twarzy przypominający motyla). Jednak u Tyny zmiana w wyglądzie na początku nie była wywołana zmianami skórnymi, a konsekwencją przyjmowania olbrzymich dawek sterydów.  W ciągu zaledwie niespełna miesiąca przytyła ponad 15 kilogramów przez co nie czuła się najlepiej, nie tylko przez wygląd, ale i fizycznie gdy przyszło nosić o kilkanaście kilogramów więcej w momencie gdy organizm jest osłabiony... Poniżej prezentuje zdjęc