Siema! W poprzednich postach pisałem o tym, że Martyna mnie potrzebuje w Krakowie, pisałem też o tym, że każdy z nas ma jakiś moment zwrotny w naszym życiu... Od dłuższej już chwili w mojej głowie działo się coś co męczyło coraz bardziej - rozdarcie między Krakowem gdzie jest Martyna na ciągłej rehabilitacji, a Lubaczowem gdzie jestem ja w pracy oddalony o blisko 300 kilometrów... Taki stan rzeczy nie mógł już dłużej trwać- postawiłem wszystko na jedną kartę i zwolniłem się z pracy - przeprowadzę się do Krakowa żeby być tam cały czas z Martyną. Po 5,5 roku pracy w jednym miejscu ciężko jest podjąć tą decyzję ot tak, ale cóż - trzeba przyjąć na klatę nowe wyzwanie - nowe miasto, nowa praca. Nie mam tam jeszcze żadnej pracy, przyjadę do Krakowa i będę szukać na miejscu...jest ryzyko, że wyjdę na tym jak Zabłocki na mydle, ale nie dowiem się jak nie spróbuje ツ Głównym powodem tej decyzji było oczywiście dobro Tyny, wiem, że ona mnie bardzo w Krakowie potrzebuje....
...czyli historia Motyla, który uczy się latać z podciętymi skrzydłami...